Siostra Zofia

25.01.2016

Przedstawi nam się Siostra?
Szczęść Boże. Mam na imię Zofia, jestem siostrą elżbietanką 🙂

Ma siostra jakieś zainteresowania czy pasje?

Zainteresowań mam wiele… a pasji kilka. Wymienię te drugie: drugi człowiek, przyjaźń i uszczęśliwianie innych – to ostatnie wymyśliła dla mnie św. Elżbieta – Patronka naszego Zgromadzenia, mówiła: „Mamy innych USZCZĘŚLIWIAĆ”.Mam też marzenie o pasji. Chciałabym móc kiedyś powiedzieć: moją pasją jest Chrystus.

Jak to było z tym powołaniem?
Siostry różnych zgromadzeń poznawałam na rekolekcjach i na Dniach Skupienia. Z elżbietankami było trochę inaczej, bo widywałam ja na co dzień w mojej parafii. Mimo to do głowy mi nie przyszło, abym kiedyś mogła być jedną z nich. Marzyłam o dużej rodzinie, o życiu blisko Boga ale nie o klasztorze (!). Nawet kiedyś obraziłam się na siostrę, która powiedziała mi, że „do twarzy mi w czarnym kolorze”. Byłam przekonana, że chcę żyć z innymi służąc, pomagając, myślałam o pracy z dziećmi. Przełomowym wydarzeniem była dla mnie pewna sylwestrowa noc . Ponieważ wszelkiego rodzaju wolontariat dawał mi dużo radości zaangażowałam się w „Sylwestra z bezdomnymi” , który akurat w tamtym czasie przygotowywany był u elżbietanek, a samo spotkanie odbywało się na dworcu PKP w Katowicach. Moja radość z służby okazała się wtedy bardzo płytka, powierzchowna… Chciałam uciec, ponieważ widok i zapach w dusznej poczekalni dworca okazał się dla mnie nie do zniesienia… Zostałam tylko dlatego, że pośród mnóstwa bezdomnych ludzi zobaczyłam uśmiechnięte kobiety, które jakby nie widziały i nie czuły tego co ja, ale rozmawiały ze wszystkimi bez wyjątku, a nawet opatrywały im rany. Zostałam, aby zobaczyć JAK i dlaczego to robią. Zasypiałam nad ranem z przekonaniem, że możliwe jest, aby każdego człowieka traktować wyjątkowo-bez względu na wszystko. Od tego wydarzenia zaczęły „nękać” mnie myśli o życiu zakonnym. Mówię „nękać”, ponieważ w tamtym czasie raczej bałam się tego, że może chodzić o mnie, niż cieszyłam się z takiego powołania. Opierałam się Jezusowi, ale jednocześnie coraz więcej się modliłam o rozeznanie drogi życia. Bóg nigdy nie powiedział mi do ucha: „Pójdź za Mną”, ale dawał mi małe znaki – przez różne osoby i sytuacje. W klasie maturalnej byłam pewna, że „muszę” zaryzykować, by przekonać się czy życie zakonne to moja droga. Wiedziałam, że jeśli od razu po maturze nie zamieszkam z siostrami tojuż nigdy nie wrócę do nich by spróbować żyć jak one. Kiedy moi koledzy i koleżanki wyjeżdżali na studia – ja też się przeprowadziłam – na Uniwersytet Elżbietański 🙂 . Sam dzień wstąpienia do Zgromadzenia był dla mnie trudny, nie tylko dlatego,że musiałam „zostawić” tych których kochałam, ale też dlatego, że rano oblałam egzamin na prawo jazdy… Mimo wszystko zaryzykowałam i dziś jestem przekonana, że było warto. Teraz 24 września to dla mnie małe osobiste święto.

Jak długo jest Siostra we wspólnocie Dzieci Maryi ?
Zaczęłam uczęszczać na spotkania w rodzinnej parafii w Katowicach-Murckach w minionym stuleciu. Myślę, że zanim większość czytających te słowa animatorek przyszła na świat…było to 20 lat temu!Motywacją 10-letniej Madzi było wówczas to, że Dzieci Maryi śpiewały ładne piosenki 🙂. Szybko odkryłam, że to nie jedyne, co dają spotkania. Był nawet taki czas, że co tydzień ciągnęłam do salki także dwóch młodszych braci. Bardzo wiele radości dawała mi posługa animatorki. Dzięki Dzieciom Maryi nauczyłam się też grać na gitarze. Po kilku latach przerwy na zakonną formację znów cieszę się tą wspólnotą – głównie podczas letnich rekolekcji.

Co dają Siostrze letnie rekolekcje ? Czy chętnie Siostra na nie jeździ ?
Co mi dają? Gdy mam podjąć posługę na rekolekcjach zawsze najpierw pytam się siebie: co ja mogę dać innym? Posługa sióstr jest specyficzna. Głównie dlatego, że W OGÓLE SĄ! To mnie bardzo cieszy, bo przypominam sobie, że właśnie dzięki rekolekcjom DM poznałam siostry różnych zgromadzeń. Cieszę się również z tego, że na rekolekcje jeździmy w dwójkę – możemy tworzyć taką maleńką wspólnotę, nie rezygnować ze wspólnej modlitwy i dawać świadectwo siostrzanego życia. To siostry są tymi, które dbają o całość przebiegu tych wspaniałych 9 dni wakacji, organizują innych prowadzących, troszczą się o to, co całkiem „przyziemne”, a bardzo potrzebne – by np. nikomu nie zabrakło jedzenia, by było bezpiecznie.Już na długo przed turnusem omadlamy dzieci, które przyjadą oraz ich rodziny, prowadzących rekolekcje i tych, którzy pomagają na miejscu w jakikolwiek sposób. Na rekolekcjach daję więc siebie jak mogę najbardziej. Pozwalam Jezusowi, by działał przeze mnie. Ostatecznie okazuje się, że Twoje pytanie jestjednak bardzo trafne, bo także ja „korzystam” z rekolekcji. Radość i uśmiech na twarzy dziecka jest dla mnie znakiem od Boga, że jestem na „swoim miejscu”, a to co robię na Jego chwałę ma sens. Rekolekcje zawsze rozpalają we mnie dobro, zasilają pozytywnie nie tylko na te 9 dni . Pozwalają realizować duchowe macierzyństwo, bo podczas rekolekcji każda z nas jest dla dziewczynek jak „mama” 🙂
Czy chętnie jeżdżę? Chciałoby się powiedzieć: UWIELBIAM 🙂. Zawsze rekolekcje są dla mnie czasem ogromnej łaski. Wierzę, że Maryja dba, by tak było.

[gallery ids="279"]